1 sierpnia 1944 r. wybuchło Powstanie Warszawskie, które trwało
63 dni. Była to powszechna, wyzwoleńcza walka zbrojna Armii Krajowej i
ludności Warszawy z hitlerowskimi/niemieckimi okupantami. W tej
nierównej walce, toczonej w warunkach druzgocącej przewagi niemieckiej i
wobec odmowy udzielenia pomocy powstańcom przez Stalina i z braku
pomocy militarnej i dyplomatycznej ze strony Wielkiej Brytanii i Stanów
Zjednoczonych Ameryki, zginęło ok. 18 tys. powstańców i ok. 150-200 tys.
ludności cywilnej, a wielkie miasto – stolica Polski miało przestać
istnieć. Po Powstaniu cała pozostała ludność została wysiedlona m.in. do
obozów koncentracyjnych i zagłady oraz na roboty przymusowe do Niemiec.
Opustoszała Warszawa stała się terenem działalności specjalnych
oddziałów niemieckich i ukraińskich, które paląc i wysadzając,
zniszczyły 80% miasta. Podczas Powstania wróg nie tylko dopuścił się
zbrodni wojennych wobec ludności Warszawy, ale wręcz potwornej zbrodni
ludobójstwa.
Podczas obchodów 60. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego w
Warszawie 1 sierpnia 2004 r. kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder
powiedział m.in.: „Pochylamy się w poczuciu wstydu pod ciężarem zbrodni
popełnionych przez oddziały hitlerowskie. To one napadły na Polskę w
1939 roku. Po upadku powstania w 1944 roku obróciły dawną Warszawę w
gruzy i zgliszcza. Niezliczone rzesze polskich kobiet, mężczyzn i dzieci
zamordowano lub wywieziono do obozów i na roboty przymusowe. Tutaj w
miejscu polskiej dumy i niemieckiej hańby mamy nadzieję na pojednanie i
pokój” (PAP 2.8.2004).
Z kolei Bronisław Wildstein w swoim artykule pt. „Waga historii”,
opublikowanym w „Rzeczypospolitej” z 2 sierpnia 2004 r. napisał m.in.:
Uroczystości 60 rocznicy Powstania Warszawskiego przypomniały, że bez
uznania prawdy historii trudno budować przyszłość. „To uderzające, że
tak elementarna prawda kwestionowana była tak długo w naszym kraju, a
wielka uroczystość odbyła się nie w 50., a dopiero w 60. rocznicę
Powstania”.
Rzeczywiście, po raz pierwszy politycy polscy, a za nimi światowe
media mówiły głośno w odniesieniu do Powstania nie tylko o hańbie
niemieckiej, ale także o haniebnej roli Stalina/Związku Sowieckiego, jak
również krytykowały Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone za brak
udzielania pomocy powstańcom i w ogóle za zdradzenie sojusznika
polskiego – za pozostawienie Polski jako łupu ZSRR pod koniec II wojny
światowej („Washington Times” 1.8.2004). Premier Marek Belka powiedział,
że rząd brytyjski powinien przeprosić Polaków za zdradę.
Niemcy, w osobie kanclerza Schroedera, przyznali się do napaści
na Polskę w 1939 r. i do haniebnej zbrodni popełnionej na ludności
Warszawy i mieście. Rosję, Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię ciągle
nie stać na przeproszenie za to czego nie zrobili, a mogli zrobić według
akurat co wydanej książki Normana Daviesa „Powstanie ‘44”, dla
walczącej Warszawy.
Ale czy tylko te narody zawiniły wobec Polski i Polaków podczas II wojny światowej oraz powstańczej Warszawy?
Otóż literatura odnosząca się do Powstania Warszawskiego jest
pełna dokumentów, informacji i relacji obciążających za tę zbrodnię
także Ukraińców, walczących wtedy u boku Niemców. I to za wyjątkowo
wyrafinowane barbarzyństwo i ludobójstwo. Dużo tych oskarżeń pod adresem
Ukraińców jest w pracy prof. Zygmunta Wojciechowskiego „Zbrodnia
niemiecka w Warszawie”, wydanej już w 1946 r., a więc kiedy jeszcze
wszyscy wszystko dobrze pamiętali. Właściwie nie ma bodajże ani jednej
publikacji o Powstaniu Warszawskim, w której nie ma mowy o
barbarzyństwie ukraińskim podczas Powstania.
Władysław Pobóg-Malinowski w swej „Najnowszej historii
politycznej Polski 1864-1945. Tom Trzeci. Okres 1939-1945” (Londyn 1960)
napisał, że „Udział Ukraińców w tłumieniu powstania i w bestwialstwach
wobec ludności wymaga jeszcze badań”. Było to napisane 44 lata temu.
Jednak, z przyczyn natury politycznej, ten temat leży ciągle odłogiem.
Żąda się przeprosin od Niemców i Rosjan, a także od rządów Wielkiej
Brytanii i Stanów Zjednoczonych Ameryki, ale nie od Ukraińców, których
wina jest wyjątkowo duża, na pewno – w odniesieniu do samego Powstania
Warszawskiego – dużo większa od winy Churchilla i Roosevelta.
Nikt nie tylko nie mówi o konieczności przeproszenia Polaków
przez Ukrainę/Ukraińców za tę zbrodnię, ale niektóre wpływowe czynniki
polskie także świadomie przemilczają lub fałszują tę sprawę. Podobnie
czynią Ukraińcy – i to nie od dzisiaj. Nie ma się temu co dziwić, gdyż
nikt dobrowolnie nie przyznaje się do winy, a tym bardziej do potwornej
zbrodni. Wkrótce po wojnie znani działacze emigracji ukraińskiej
Łewyckyj i Ortynskyj dowodzili w paryskiej „Kulturze” (nr 56 i 61 1952),
że ukraińska dywizja SS Galizien nie brała udziału w tłumieniu
Powstania Warszawskiego, że dla Polaków wszyscy nie-Niemcy, którzy brali
udział w dławieniu Powstania byli Ukraińcami. Potem w ich ślady poszli
L. Szankowskyj, Taras Hunczak (który na łamach brytyjskiego „The
Guardian Weekly” z 5 stycznia 1986 pisał, że żadne jednostki
ukraińskiego wojska nie brały udziału w tłumieniu Powstania
Warszawskiego!) i Wasyl Weryha, autor książki „Dorohami druhoj switowoj
wijny. Lehendy pro uczast Ukrainciw w warszawśkomu powstanni 1944...”,
wydanej w Toronto w 1980 r. Niebawem „niewinnych” Ukraińców zaczęli
wspierać niektórzy proukraińsko nastawieni działacze „Solidarności” (np.
Andrzej Zięba „72 rocznica powstania niepodległego państwa
ukraińskiego. Ukraińcy i Powstanie Warszawskie” nakładem RKW NSZZ „S”
Dolny Śląsk, Wrocław1990), miesięcznik „Znak” (nr 413-415) i
michnikowska „Gazeta Wyborcza”. Jednak najdalej posunął się Kazimierz
Podlaski (Bohdan Skaradziński) w swej książce „Białorusini, Litwini,
Ukraińcy” (wyd. 3, Londyn 1985), który bandytów ukraińskich w służbie
niemieckiej nie uważa za Ukraińców, gdyż: „ludzie ci bowiem realizowali
swoje osobiste kariery i działali na rzecz... III Rzeszy, a nie – tak
czy inaczej pojmowanej samoistnej Ukrainy... formacji ukraińskich nie
było wtedy w Warszawie. Bóg ustrzegł, nas i ich, przed jeszcze jedną
pozycją... na i tak długiej liście wzajemnych krzywd i zbrodni. Nie
dopisujmy tej pozycji sami, hołdując bezkrytycznie mitom”.
Podlaski tak kończy swój proukraiński wywód: „Ukraińcy stanowili
1,5% garnizonu (niemieckiego w Warszawie), więc o ich roli pacyfikatorów
Powstania nie będzie można poważnie mówić”.
1,5% czegokolwiek odbieramy jako rzecz mało znaczącą. Jednak w
wypadku Powstania Warszawskiego oznaczało to 270 zabitych i 75 ciężko
rannych powstańców, 3000 zamordowanych cywilów i zniszczonych całkowicie
156 budynków („Encyklopedia Warszawy”, Warszawa 1994, s. 687). Czy
doprawdy zabicie ok. 3500 ludzi i całkowite zniszczenie 156 budynków to
niewielka zbrodnia?! Lub zbrodnia, o której, jak twierdzi Podlaski, „nie
można poważnie mówić”?! A przecież Ukraińcy stanowili dużo, dużo
większy odsetek żołnierzy garnizonu niemieckiego w Warszawie, liczącego
31 lipca 1944 ok. 20 000 ludzi (Władysław Bartoszewski „Dni walczącej
stolicy. Kronika Powstania Warszawskiego” Londyn 1984), a później
przeciętnie 25 000 ludzi. Jeśli było Ukraińców tylko 7,5% wśród
żołnierzy garnizonu niemieckiego w Warszawie to wówczas ci żołdacy mają
na swoim sumieniu 1350 zabitych i 375 ciężko rannych powstańców, 15 000
zamordowanych cywilów i zniszczonych całkowicie 780 budynków.
Wasyl Weryha w książce „Dorohami druhoj switowoj wijny. Lehendy
pro uczast Ukrainciw w warszawśkomu powstanni 1944...” (Toronto 1980)
dowodzi, że ukraińska dywizja Waffen SS Galizien (Hałyczyna) nie brała
udziała w dławieniu Powstania Warszawskiego. Jednak jest faktem, że
150-osobowa ukraińska kompania policyjna, stacjonująca przy alei Szucha,
należała do SS Galizien, o czym pisze A. Borkiewicz w pracy „Powstanie
Warszawskie” (Warszawa 1957), a przyjmuje za prawdopodobne nawet
Kazimierz Podlaski (str. 97). Tak więc także i historia SS Galizien jest
zbroczona krwią powstańców i ludności Warszawy. Dowodem koronnym na to,
że żołnierze SS Galizien byli w Warszawie podczas Powstania
Warszawskiego jest m.in. to że ci ukraińscy SS-mani mówili po polsku
(Aleksander Kamiński „Zośka i Parasol”, wyd. 3, Warszawa 1979). Byli to
więc Ukraińcy z Galicji (skąd pochodzili ochotnicy do SS Galizien), gdyż
Ukraińcy z rosyjskiej Ukrainy nie mówili po polsku. Także historyk
niemiecki Hans von Krannhals, autor książki „Der Warschauer Aufstand
1944...” (Frankfurt am Main 1962), dowodzi, że w Warszawie była kompania
dywizji SS Galizien.
Pomimo tego, że wielu Ukraińców i Polaków starało się i stara
przemilczeć lub pomniejszyć udział formacji ukraińskich w zdławieniu
Powstania Warszawskiego, prawda wypływała co rusz z powodzeniem na
światło dzienne i dlatego strona polska nie może jej w dalszym ciągu
całkowicie ignorować. Jednak z uporem maniaka robi się wszystko, aby
przemilczać zbrodnie Ukraińców. Np. Andrzej Zięba jest zmuszony
przyznać, że Ukraińcy brali udział w tłumieniu Powstania Warszawskiego.
Stwierdza, że w Warszawie były dwie ukraińskie kompanie policyjne, że
ukraińska formacja była w straży Pawiaka, a grupy Ukraińców w oddziałach
Hiwis oraz w zgrupowaniu Reinefartha i że we wrześniu 1944 r. do
Warszawy przybył Legion Wołyński w sile 400 ludzi. Tych faktów Zięba nie
mógł ukrywać, tak jak to próbowali czynić Ukraińcy. Jednak nie tylko,
że nic nie pisze o zbrodniach popełnionych na ludności Warszawy przez te
oddziały ukraińskie, ale wręcz stara się przekonać czytelników swojego
elaboratu, że ci ludzie nie mieli rąk zbroczonych w polskiej krwi,
pisząc, że byli tłumaczami, że nie brali udziału w zbrodniach, że Legion
Ukraiński poruszał się po terenach dawno „spacyfikowanych przez brygadę
Kamińskiego (RONA)”.
Zięba po prostu kłamał, kiedy próbował wybielać rolę Ukraińców
lub przemilczeć ich zbrodnie, a to kłamstwo obnażyła sama filoukraińska
„Gazeta Wyborcza”. Maciej Kledzik w artykule „Kim byli sprawcy rzezi na
Woli i Ochocie” (1.8.1990) tłumaczy fakt oskarżania przez ludność
Warszawy Ukraińców za liczne i potworne zbrodnie popełnione na ludności
cywilnej podczas Powstania Warszawskiego pisząc m.in.: „Do jednostki SS,
zajmującej gmach wyższej Szkoły Nauk Politycznych przy ul. Wawelskiej,
wcielona była kompania Ukraińców. Również w skład grupy bojowej
Schutzpolizei (1700 żołnierzy) wchodziła kompania Ukraińców (150
żołnierzy) kwaterująca w alei Róż pod numerami 9 i 25. Po wybuchu
Powstania, część z nich usiłowała przedrzeć się samochodami przez
Śródmieście w kierunku Ogrodu Saskiego. Na Marszałkowskiej samochody
rozbite zostały ogniem powstańców. Ukraińcy ukryli się w okolicznych
domach, gdzie wymordowali wielu mieszkańców, w tym kobiety i dzieci,
zanim nie zostali wybici przez zorganizowane grupki powstańców. Duży
rozgłos tej zbrodni nadała powstańcza prasa i tak pojawiło się
określenie oprawcy-Ukraińca, przypisywane później innym (nie-Niemcom
walczącym u boku Niemców)...”.
Jeśli została udowodniona ponad wszelką wątpliwość obecność
kompanii ukraińskich w gmachu wyższej Szkoły Nauk Politycznych przy ul.
Wawelskiej i przy alei Róż i alei Szucha to, siłą rzeczy, wszelkie
relacje polskie o walkach w tych rejonach z udziałem Ukraińców w
pierwszej połowie sierpnia 1944 r. muszą być wiarygodne. Są one jednym
wielkim oskarżeniem pod adresem Ukraińców. Np. Józef K. Wroniszewski w
swej książce „Ochota 1939-1945” (Warszawa 1976) pisze: „Po raz pierwszy
zaatakowali Niemcy redutę (powstańczą na Ochocie) 3 sierpnia... Tuż za
tym przygotowaniem ruszyło od Wawelskiej natarcie kompanii SS „Galizien”
przy wsparciu ogniowym działa czołgowego i cekaemów... 4 sierpnia...
obrońcy Wawelskiej odpierali natomiast parokrotne ataki wspartej
czołgami kompanii SS „Galizien”... Jakaś młoda dziewczyna rozpacza. To
kilku Ukraińców ją zgwałciło: płacze, modli się, przeklina. Kto ją
pomści?...W mordowaniu ludności cywilnej brali wybitny udział ukraińscy
nacjonaliści”. Natomiast były minister rządu polskiego Stanisław
Wachowiak pisał: „...Kiedy go żegnałem, nie myślałem, że już go nie
zobaczę. Ukraińcy w drugi dzień Powstania wymordowali na ul. Wiejskiej
całą rodzinę” („Wspomnienia” w: „Zeszyty historyczne” Nr 31, Paryż
1975). Z kolei głośny uczestnik Powstania Warszawskiego Aleksander
Kamiński pisze: „...Z oznak na mundurach widać, że są to Ukraińcy,
hitlerowcy z dywizji SS Galizien... Niektórzy (z nich) mówili po
polsku... Ruszono... w stronę alei Szucha. Tam zatrzymano powstańców na
dziedzińcu gestapo... Z rana przyszli do nich SS-mani Ukraińcy. Po
południu rannych załadowano do samochodów. Następnie SS-mani oddzielili
powstańczych chłopców od dziewcząt. Chłopców poprowadzono ulicą Wolską
za miasto, w kierunku Pruszkowa, dziewczętom zaś kazano ustawić się pod
murem (i je rozstrzelano) („Zośka i Parasol”, wyd. 3, Warszawa 1979).
Także nieprawdą jest, że Legion Wołyński nie walczył z
powstańcami; ze walczył z powstańcami na Czerniakowie piszą Jarosław
Gdański, autor książki dotyczącej wschodnich formacji armii niemieckiej,
i Hubert Kuberski, autor pracy „Sojusznicy Hitlera”, w artykule pt.
„Legenda o własowcach”, opublikowanym w „Rzeczypospolitej” z 31 lipca
2004 r. Oddział ten walczył także z 9. Pułkiem Piechoty 3. DP im.
Traugutta 1. Armii WP, który spieszył na pomoc powstańcom, a następnie
brał udział w operacji „Sternschuppe” (27-30 września) przeciwko
zgrupowaniu Armii Krajowej w Puszczy Kampinoskiej. Legionem Wołyńskim,
którego żołnierze brali uprzednio udział w rzeziach Polaków na Wołyniu
(1943-44), dowodził płk Petro Diaczenko, przedwojenny oficer kontraktowy
Wojska Polskiego. Tak się odpłacił Polsce i Polakom za to, że po
ucieczce z zajętej przez bolszewików Ukrainy w 1920 r. mógł nie tylko
zamieszkać w Polsce, ale także został oficerem Wojska Polskiego!
O Ukraińcach tłumiących Powstanie Warszawskie pisze także
niemiecki historyk Guenther Deschner w pracy o powstaniu, wydanej w
języku angielskim „Warsaw rising” (Londyn 1972). Niestety, ta dobra
historia Powstania nie jest chyba w ogóle znana historykom polskim.
Deschner pisze, że „Powstanie dało Ukraińcom idealną możliwość ujścia
dla ich głęboko zakorzenionych antypolskich urazów”. Janina Popiel
wspomina jak na krótko przed Powstaniem słyszała jak jeden z żołdaków
ukraińskich mówił, że oddział ich przybył do Warszawy, aby „Lachiw
rizaty” („Losy Polaków i Ukraińców” Dziennik Polski i Dziennik
Żołnierza, Londyn 19.9.1966). – I mordowali Polaków! I to w jak
barbarzyński sposób. Marek Hłasko w swym opowiadaniu „Drugie zabicie
psa” (Kultura Nr 1-2 1965, Paryż) pisze: „...I nie uwierzyłaby chyba
również i w to, że widziałem w czterdziestym czwartym roku w Warszawie,
jak sześciu Ukraińców zgwałciło jedną dziewczynę z naszego domu a potem
wyjęli jej oczy łyżką do herbaty; i śmieli się przy tym i
dowcipkowali...”. O tych zbrodniach ukraińskich mówiła cała powstańcza
Warszawa i ludzie panicznie ich się bali. Zbigniew Zaniewski w książce
„Powstanie i potem” (Londyn 1984) pisze: „...Nie lękała się śmierci, ani
Niemców nawet, ale – o wstydzie! – przerażała ją możliwość dostania się
w ręce „braci-Słowian” w niemieckich mundurach. Budziła siebie i innych
po nocach, krzycząc że Ukraińcy... są już w bramie”. Dlatego, jak pisze
Deschner, Polacy nie brali do niewoli Ukraińców (i SS-manów). Na
plecach malowano im dużą literę „U” i rozstrzeliwano, albo, jak pisze
Ukrainiec Lew Bykowskyj w swoich wspomnieniach z okresu Powstania
„Polskie powstanie w Warszawie w roku 1944” („Zeszyty historyczne” Nr 5,
Paryż 1964): „Do niebezpiecznych robót na pierwszej linii frontu
powstańcy używali jeńców niemieckich, Volksdeutschów i Ukraińców”.
O udziale Ukraińców w dławieniu Powstania piszą także inni
Niemcy, przede wszystkim dowódca wojsk niemieckich dławiących Powstanie –
gen. von dem Bach, który wykorzystywał Ukraińców, znających dobrze
język polski, m.in. jako szpiegów, których wysyłał na stronę polską
(„Ostatni akt” w: „Drogi Cichociemnych” Londyn 1961) i niemiecki
historyk Powstania Hans von Krannhals, autor książki „Der Warschauer
Aufstand 1944...” (Frankfurt am Main 1962). Krannhals obwinia głównie
nie-Niemców w niemieckich mundurach, w tym Ukraińców, za wszelkie
potworności, które miały miejsce podczas Powstania. „Dzicz wschodnia” –
mówił o nich gen. Reinefarth, a gen. Erich vom dem Bach wtórował mu:
„Można uwierzyć w teorię Untermenscha” (Józef Mackiewicz „Nie trzeba
głośno mówić” IL Paryż 1969).
Należy także pamiętać, że Ukraińcy, chyba wszyscy z rosyjskiej
Ukrainy, stanowili duży odsetek w oddziałach rosyjskich i kozackich
tłumiących Powstanie Warszawskie. Był to pułk RONA (Rosyjskiej Narodowej
Armii Wyzwoleńczej), dowodzony przez M. Kaminskiego i którego potworne
zbrodnie na cywilnej ludności Warszawy utkwiły najgłębiej w pamięci
mieszkańców stolicy i przeszły na trwałe nie tylko do historii
Powstania, ale i Warszawy, oraz oddziały kozackie: 209 Kozacki Batalion
Schutzmannschaften, 3. Pułk Kozaków płk. Bondarenki, 69. Dywizjon
Kawalerii i 572 Batalion Piechoty. Potwierdza to wiele dokumentów i
relacji osób, które przeżyły Powstanie Warszawskie. Np. angielski
historyk hitlerowskich formacji SS Martin Windrow w swej pracy „The
Waffen-SS” (London 1984) pisze: „...w skład Brygady Kaminskiego
wchodziło 6500 renegatów i morderców, głównie Ukraińców”. Z kolei
mieszkająca po wojnie w Londynie Janina Zabłocka, która urodziła się w
powiecie kaniowskim na rosyjskiej Ukrainie i znała świetnie język
ukraiński, wspominała, że kiedy po Powstaniu pędzono ludność Warszawy do
Pruszkowa, po drodze rewidowali ją Ukraińcy. Wrzasnęli: „Otwórz,
starucha, torebkę, pokaż co w niej masz!”. Wówczas p. Zabłocka „obsypała
mołojców gradem wyzwisk w ich rodzinnym (ukraińskim) języku. Tak im to
zaimponowało, że puścili ją bez przeszkód...” („W sto lat – znad Dniepru
do Londynu” Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza, Londyn 19.4.1979).
Moja znajoma, która przeżyła Powstanie Warszawskie, Halina Kaczmarska z
Melbourne, powiedziała mi, że dużo żołnierzy z formacji rosyjskich
dławiących Powstanie mówiło, przyznawało się do tego, że są Ukraińcami.
Byli to Ukraińcy, z formacji rosyjsko-kozackich, stacjonujący w byłej
remizie strażackiej przy ul. Chłodnej, w budynkach byłej Szkoły Gazowej
na ul. Gdańskiej oraz w budynkach byłej szkoły zawodowej na Bielanach.
Ukraińcy byli obecni i aktywni w Warszawie także po upadku
Powstania Warszawskiego; prawdopodobnie brali udział w niszczeniu
ocalałych budynków. Potwierdzają to różnego rodzaju źródła i publikacje.
Np. dowódca Armii Krajowej, następca gen. Bora Komorowskiego – gen.
Leopold Okulicki meldował w końcu października do rządu polskiego w
Londynie o sytuacji w Warszawie: „Po kapitulacji Niemcy palą miasto... W
Warszawie stacjonują oddziały policji, wojska oraz znaczne oddziały
Ukraińców i Kozaków...” („Polskie Siły Zbrojne w drugiej wojnie
światowej”, t. III Armia Krajowa, Londyn 1950). Z dokumentów ukraińskich
można wymienić np. wspomnienia Pavlo Shandruka (Pawło Szandruka) „Arms
of Valor” (New York 1959) czy wspomnienia Lwa Bykowskyego „Polskie
powstanie w Warszawie w roku 1944...” („Zeszyty historyczne” Nr 5, Paryż
1964). Ukraińcy musieli być bardzo ważni w popowstańczej Warszawie
skoro Shandruk pisze, że uzyskał zezwolenie od Niemców dla ukraińskiego
pułkownika Sadowskyego na udanie się do Warszawy, aby mógł się spotkać
ze swoim wnukiem, zapewne żołnierzem w oddziałach niszczących Warszawę.
Nie ulega wątpliwości, że Ukraińcy obok wielu innych zbrodni
popełnionych wobec Polski i na narodzie polskim podczas II wojny
światowej mają na swoim sumieniu także chyba raczej spory udział w
zdławieniu Powstania Warszawskiego i zniszczeniu stolicy Polski.
Od 1991 r. Polska na odcinku pd-wsch. swych granic ma po raz
pierwszy od wczesnego średniowiecza za sąsiada państwo ukraińskie.
Granice tego państwa ustanowił imperializm sowiecki/rosyjski. Od 1945 r.
jest w nim także tak bardzo polski w swej historii Lwów. Osobiście
uważam, że Polska bez Lwowa nie jest Polską w całym tego słowa
znaczeniu. Jednak dzisiaj granice w Europie są nietykalne. Poza tym
Ukraina jest dużym państwem i bez znaczenia pozostaje fakt, że jest to
dzisiaj najbiedniejszy kraj w Europie („Encyclopaedia Britannica. 2003
Book of the Year). Kraj ten oddziela nas także od Rosji na tym odcinku.
Pomimo tego, że Polska jest członkiem Unii Europejskiej i NATO, a
Ukraina nie, w interesie tak Polski jak i Ukrainy powinno być, aby nasze
narody dążyły do poprawnych stosunków międzypaństwowych, jak również
między narodami polskim i ukraińskim.
We wspomnianym wyżej artykule pt. „Waga historii” Bronisław
Wildstein pisze, że uroczystości 60 rocznicy Powstania Warszawskiego
przypomniały, że bez uznania prawdy historii trudno budować przyszłość.
Dlatego w imię lepszej przyszłości Ukraińcy i Polacy powinni nareszcie,
szczególnie Ukraińcy, uznać prawdę historii i uregulować spory
historyczne, które po dziś dzień dzielą oba narody.
Wizerunek Ukraińca w oczach przeciętnego Polaka jest bardzo zły
ze względu na historyczne zaszłości. I nie ulegnie zmianie dopóki
Ukraińcy nie tylko że zaakceptują prawdę historyczną, ale także jeśli
nie zdobędą się na męską decyzję i nie przeproszą Polaków za: antypolską
postawę we wrześniu 1939 r., podczas sowieckiej okupacji Małopolski
Wschodniej i Wołynia w latach 1939-41, za skierowane przeciw Polakom
wysługiwanie się zbrodniczemu reżymowi hitlerowskiemu na ziemiach
polskich w latach 1939-45 (na etnicznych ziemiach polskich, w tym
podczas Powstania Warszawskiego), za rzezie Polaków na Wołyniu i w
Małopolsce Wschodniej w latach 1943-45 oraz udział w zagładzie Żydów
polskich.
Duchowy przywódca Ukraińców, grekokatolicki arcybiskup Lwowa
Andrzej Szeptycki (zm. 1944) na łożu śmierci zawołał do swych
braci-Ukraińców: „Tylko z Polakami” (Celina Tarnawska-Busza „Kto jest
winien niezgodzie polsko-ukraińskiej” Dziennik Polski Londyn
13.12.1990).
Marian Kałuski
http://www.kresy.pl/kresopedia,historia,ii-wojna-swiatowa?zobacz/udzial-ukraincow-w-zdlawieniu-powstania-warszawskiego#
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz