Już nie ma wśród nas tych, którzy pamiętają czasy I Brygady. Tylko
potomkowie przekazują ich wspomnienia. Nie zapomnę syna legionisty,
który z czułością pokazywał mi podpisany przez Piłsudskiego dokument
nadania ojcu Krzyża Niepodległości. Można wiele mówić o patriotyzmie, choć to wywołuje zwykle
znudzenie u młodych. Tylko przykład pociąga. Tak było z Franciszkiem
Koziejem z Lublina. Tam jako siedemnastoletni tokarz w 1915 roku
zobaczył po raz pierwszy w życiu polskich żołnierzy. Chciał tak jak oni
walczyć o wolną Polskę, o której tyle słyszał od rodziców. Zgłosił się
do I Brygady Piłsudskiego 1 sierpnia 1915 roku. Gdy dowiedział się, że
przyjmują od 18 lat, skłamał, że jest o rok starszy. Przydzielony został
do baonu uzupełniającego.
Co wtedy myślał, jaki był, już się nie dowiemy. Na pewno wierzył,
że zmieni świat, choć w 1915 roku droga była do tego daleka. Piłsudski
tak mówił o młodych legionistach. „Oczy niewinnego dziecka, które życia
nie znają. W tych oczach widoczny był już stalowy odblask stanowczości –
znamię przedwczesnego wydobycia z duszy wartości żołnierskiej”.
Bitwa pod Kuklami
Zachowała się książeczka wojskowa, która jest zwięzłym żołnierskim
zapisem losów młodego legionisty Franka. Mam jej kopię. Gdy studiuję
książki o legionach, biorę ją do ręki i czytam niezbyt wyraźne już nazwy
miejscowości, gdzie walczył Franciszek Koziej. Wtedy historia staje
bliższa i bardziej zrozumiała.
Wojaczka zaczęła się pechowo od leczenia oczu przez dwa miesiące w
szpitalu. 6 października 1915 roku wrócił Franciszek do wojska. Zaledwie
16 dni później brał on udział w bitwie pod Kuklami. - Uczyłem się o
niej zaraz po wojnie z podręcznika, wydanego w 1937 roku we Lwowie –
opowiadał mi przed laty
syn legionisty, Kazimierz Koziej, który już niestety nie żyje.
- Tam można wyczytać, że dzięki temu zwycięstwu nie został przerwany
front austriacki przez Rosjan. Gdy korzystałem z podręcznika jeszcze nie
wiedziałem, że tam walczył mój tato. Niewiele nam opowiadał. Mówił, że
walki były niezwykle ciężkie i zacięte. Zapamiętałem także opowieści o
pieczeniu kaczki w warunkach polowych. Było to pewnie dla niego
wydarzenie, gdy podczas walk nie zawsze aprowizacja była na czas.
Przysięga sprzeczna z honorem
Franciszek Koziej uczestniczył także w walkach nad rzeką Stochód w 1916
roku. Były to tereny bagniste, dróg było niewiele i małe zaludnienie.
Oddziały podejmowały działania bojowe bez możliwości kontaktowania się i
łączności z sąsiednimi batalionami. Musiały być zdane na własną
przedsiębiorczość i intuicję swych dowódców. Trzeba było oceniać
sytuację na własną odpowiedzialność bez uzgadniania z przełożonymi. W
takich warunkach żołnierze mogli poznać wartość dowódców, którzy w walce
zdobywali autorytet.
Walka zakończyła się w lipcu 1917 roku. Tak jak inni żołnierze I
Brygady, Franciszek Koziej odmówił złożenia przysięgi wierności
kajzerowi. Wierzył
Piłsudskiemu, który uznał, że jest ona sprzeczna „z polskim honorem i
żołnierską godnością”.
Za bunt trzeba było zapłacić rozbrojeniem i internowaniem w
Szczypiórnie. Tak pisze o tym Franciszek Koziej w swoim życiorysie.
"Byłem zakwaterowany w jednym z baraków czwartego bloku. W baraku tym
zakwaterował się również P. kpt. Stanislaw Tessaro, (obecnie gen bryg.),
który wraz z innymi P.P. oficerami przyjąwszy chwilowo stopnie
podoficerów, byli dla podtrzymania idei legionowej. Wymienieni po pewnym
czasie zostali przez szpiclów wydani Niemcom, którzy odseparowali ich
od nas, przewieźli do Benjaminowa" ( obozu dla oficerów – przyp. aut.) –
czytamy w życiorysie Franciszka Kozieja. Jego syn z wspomnień ojca
zapamiętał, że wracał z internowania w drewnianych chodakach.
Krzyż Niepodległości
Józef Piłsudski doceniał poświęcenie swoich żołnierzy. Tak mówił do
legionistów w Kaliszu w 1927 roku. "Mnie jako generałowi, nie chciano
robić zbyt wielkich przykrości i dawano mi życie generalskie w więzieniu
(w Magdeburgu – przyp. aut.), podczas gdy was czekały gorsze rzeczy. Bo
Szczypiórno i Benjaminów nie należały do przemiłych ubikacyj
(nieużywane określenie pokoju lub pomieszczenia – przyp. aut.) –
zauważał Józef Piłsudski.
Były nie to tylko słowa. Franciszek Koziej, tak jak jego koledzy,
otrzymał Krzyż Niepodległości. Na dokumencie jego nadania widniej podpis
Józefa Piłsudskiego, jako przewodniczącego Komitetu Krzyża i Medalu
Niepodległości. Pan Franciszek otrzymał też odznaczenie dla Jeńców i
Więźniów Ideowych z lat 1914-1921 oraz Brązowy Krzyż Zasługi.
Podpis komendanta widnieje także na nadaniu odznaki Za Wierną
Służbę, numer 1750. "Komenda I Brygady Legionów Polskich. Nadaję
obywatelowi szeregowemu 1 p.p. (pułku piechoty) za pracę na polu od dnia
1 sierpnia 1915 roku prawo noszenia odznaki Za Wierną Służbę". Słowa te
podpisał Józef Piłsudski.
Wrócił on do Polski w listopadzie 1918 roku. Zaś pan Franciszek jako
niepełnoletni, w czasie kryzysu przysięgowego, został zwolniony z
internowania w styczniu tego samego roku, nie ze Szczypiórna, ale z
Łomży gdzie był wcześniej przeniesiony.
"Wróciłem do praktyki cywilnej. W grudniu 1918 roku ponownie wstąpiłem w
Lublinie do Wojska Polskiego" – pisze pan Franciszek w życiorysie.
Niecałe trzy lata później zwolnił się do rezerwy. W 1927 roku znów
powrócił do wojska. Został przyjęty do 8 baonu Korpusu Ochrony
Pogranicza.
Wolna Polska w legionach
Dziś nie dowiemy się już jak Franciszek Koziej świętował odzyskanie
niepodległości w listopadzie 1918 roku. Gdy pytałam jego syna
odpowiedział bez wahania, że dla ojca wolna Polska była podczas pobytu w
legionach. Nic w tym dziwnego tak sądził też komendant Piłsudski.
"Żeśmy pierwsi w Polsce zaczęliśmy żyć życiem wojska polskiego i przy
powszechnym poniżeniu Polaków mieliśmy spokój co do swego honoru i
częste zadośćuczynienie dumy i godności narodowej" – tak mówił w
Lublinie w Teatrze „Corso” do swoich legionistów w dziesiątą rocznicę
powstania formacji.
Być może pan Franciszek był na tym zjeździe. Mieszkał przecież w 1924
roku w Lublinie. Pracował w Fabryce Dachówek Cementowo –Azbestowych i
Eternitu. Szybko awansował i został mistrzem zmianowym. - Tato musiał
być bardzo zdolny skoro go doceniono w tak krótkim czasie – mówił mi
przed laty z dumą syn Kazimierz Koziej.
Tak jak wielu legionistów pan Franciszek brał udział w wojnie obronnej
1939 roku. Został ranny. Z dokumentu wydanego przez lekarza 6 Szpitala
Okręgowego wynika, że otrzymał 2 postrzały w lewy bok. Po zakończeniu
walk wstąpił do Armii Krajowej, wtedy jeszcze Związku Walki Zbrojnej.
Podczas walk zaginął. Rodzina nie wiedziała co się stało. Wszelkie
poszukiwania do dziś nie dały rezultatu.
Jeśli ktoś wiedziałby coś o losach Kazimierza Kozieja proszę o kontakt.
Czytaj wiecej: http://www.wiadomosci24.pl/artykul/losy_legionisty_franka_zolnierza_jozefa_pilsudskiego_217425-4--1-d.html
Czytaj wiecej: http://www.wiadomosci24.pl/artykul/losy_legionisty_franka_zolnierza_jozefa_pilsudskiego_217425-4--1-d.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz